Na wzgórzu czerniał już dół wykopany w wilgotnej ziemi. Ksiądz dał znak: trumnę z jasnowłosym trupem spuszczono do dołu. Ksiądz śpiesznie odmówił modlitwę, i posypały się gródki ziemi, zadudniły głucho o wieko, rosnąc w pagórek. Orszak żałobny się rozchodził.

Iza klęczała u grobu, wyniosła, nieruchoma jak posąg, obojętna na ciekawe spojrzenia, które się po niej ślizgały

GŁOS

 

Duszą w której koncentruje się dla nas cały wewnętrzny i zewnętrzny świat...

Jej miara była dla tych wszystkich niezniszczalną.

Mężczyzna oskrzydla kobiety wyobraźnią tak długo — póki kocha; ona — aby go mogła ukochać.

Dlatego może kobieta nie tyle stara się o nabycie cnót pozytywnych, jak o wzniecenie w mężczyźnie miłości, która jak słońce światłością swą, najuboższy krajobraz opromieni i blaskami osypie.

A kiedy słońce zagaśnie, przestrzeń pozostaje martwa i pusta...

 

Zima upłynęła monotonnie. Dworek na prziedmieściu otoczyły zaspy śniegowe, splamione kłębami uschłych liści. Ptactwo uleciało, tylko głodne wrony unosiły się nad dworkiem wieszające się na szkieletach drzew, charkały głośno, chciwie i żałośnie. Okna były otulone szczelnie warstwą waty, w której tkwiły gałązki jedliny i piętrzyły się kwiatki z kolorowej włóczki, świadcząc o pracowitości i estetycznych upodobaniach panny Ludwisi.

 


Chce pani tego? więc tak? tak! Proszę raz nakoniec wypowiedzieć się wyraźnie. Ja czekam.

Głos drżał mu w brzmieniach chrypliwych, łamał się męką wewnętrzną. Zrozumiała, że jeśli teraz odejdzie to nic powróci żywym, że miał to rozwiązanie na myśli.

Stanęła w zadumie, mnąc w palcach jakąś gałązkę, zdawało się iż z osypanemi liśćmi odrzuca jakieś argumenta, że waży coś i postanawia.

Patrzał na nią smutnemi, rozgorzałem i oczyma, z gorączką i niepokojem.

Po odbyciu tej gorącej arytmetycznej łazni, Marta wyskakiwała jak z ukropu, odświeżona i orzeźwiona na dzień cały i szła zapamiętać się z zamiłowaniem w smarzeniu i siekaniu, pokrzepiając się otuchą, ie będzie mogła w przeciągu dwudziestu czterech godzin o zdawaniu wszelkich rachunków zapomnieć;.

Natomiast pokojówka, histeryczna Awdotia, latała, prała i prasowała z szybkością opętanej; jej nerwowe palce chwilę nie mogły spoczywać spokojnie. Język też próżnować nie mógł i w nieobecności pani jeśli nie kłóciła się z Martą, która jej łagodnem, bezradnem chlipaniem odpowiadała, to zawodziła chrypliwym głosem jakieś żałosne melodyi.-, od których wszystkie psy w dziedzińcu wyły. Z powodu niespokojnego charakteru i krnąbrnej niesforności nigdzie nie była lubianą, i nigdzie dłużej dwóch miesięcy przebyć nie mogła. Pani Salomita pierwsza, dostawszy do rąk tę perlę szybkości i pracy, uśmierzyła jej buntownicze porywy, jak się poskramia dzikie zwierze; w klatce, a okazując jej trochę współczucia, nawet ją do siebie przywiązała.